Nasze historie

Mery Davis, pracownica opieki domowej i członkini SEIU 1199

Mery, SEIU member

Mam bardzo niewiele zdjęć z mojego życia przed przyjazdem do Ameryki. W pewnym momencie miałem zdjęcie moich sióstr i mnie, kiedy odwiedziły Honduras po urodzeniu mojego pierwszego dziecka. Ale kiedy zacząłem pracować w Ameryce, ktoś mnie okradł i zabrał mój portfel, w którym miałem zdjęcie. Ta strata nie powstrzymała mnie jednak przed dobrym życiem tutaj.

As a young girl growing up in Honduras, all my friends had boyfriends. Lots of men were in love with me, but I told them, “Leave me alone. I’m studying and playing basketball and playing in the band.” Eventually, I married a man I liked, but didn’t love.

Kiedy miałam 13 lat, marzyłam, że poślubię afrykańskiego mężczyznę: wysokiego, przystojnego, z mocnym nosem, noszącego ubrania w kolorze złota, szampana i pomarańczy, z czarnym kapeluszem. To marzenie w końcu się spełniło, ale dopiero 30 lat później.

Moja amerykańska historia tak naprawdę zaczyna się od mojego taty, który złożył papiery za nas wszystkich. Chociaż był moim ojczymem, nazywałam go "tatą", ponieważ mnie wychował. Ciężko dla nas pracował; nikt nie mógł mu powiedzieć, że nie jesteśmy jego "prawdziwymi" dziećmi. To dzięki niemu jestem tym, kim jestem i obiecałam przyjąć jego nazwisko, Davis. Moja matka i młodsze siostry przeprowadziły się do Ameryki jako pierwsze. Wyjechały, gdy miałam 18 lat, a ja zostałam w Hondurasie z ciotką. Pięć lat później, w wieku 24 lat, dołączyłam do nich z moim mężem Leonardem. Razem mieliśmy trójkę dzieci.

W naszej rodzinie każda pierwsza córka ma na imię Elizabeth. Jestem Mery Elizabeth. Moja najmłodsza córka ma na imię Elizabeth Sabrina. Byłam z nią w ciąży, kiedy zostałam obywatelką USA w 2001 roku. Obecnie studiuje kryminalistykę na Uniwersytecie Howarda, z aspiracjami do zostania lekarzem. 

Mój średni syn, Robert Lee, mieszka na Florydzie i studiuje, by zostać inżynierem samochodowym. To zawsze było jego marzenie. Mówię moim dzieciom: "Musisz być kimś w życiu". Spełni swoje marzenie. Jego syn (mój wnuk) to Robert III - trzecie pokolenie Davisów.

Edward, mój najstarszy syn, urodził się i wychował w Hondurasie. Mieszka w Bostonie, a ja w Chelsea w stanie Massachusetts. Musiałam walczyć o sprowadzenie syna do Ameryki. Dołączył do Job Corp, który szkoli młodych ludzi w programach zawodowych i uzyskał dyplom z dokumentacji medycznej. Teraz pracuje w budownictwie, maluje, naprawia mieszkania i zajmuje się mechaniką.

Mój były mąż wrócił do Hondurasu, a ja byłam szczęśliwa jako samotna matka. Ale moje dzieci zawsze powtarzały mi: "Potrzebujesz partnera, ponieważ pewnego dnia się pobierzemy, więc musisz znaleźć chłopaka". Robert był tym, który umieścił mnie na Facebooku, gdzie ktoś wysłał mi wiadomość: "Widziałem twój profil i spodobał mi się twój uśmiech". Mimo że moja mama zawsze ostrzegała mnie: "Nie rozmawiaj z nieznajomymi", nawiązałam przyjaźń z mężczyzną z Nigerii, który studiował wtedy w Malezji. W końcu zaczęliśmy rozmawiać przez telefon.

Po 5 latach znajomości pobraliśmy się w 2019 roku. Miałam na sobie suknię w kolorze złota/szampana, ponieważ w jego kulturze pan młody i panna młoda noszą te same kolory. Kiedy założyłam suknię ślubną, poczułam, że moje marzenie się spełniło. Mój mąż nigdy wcześniej nie był żonaty. Rada jego ojca brzmiała: "zadbaj o siebie, zdobądź wykształcenie, a potem znajdź swoją kobietę". Jego matka zmarła, gdy był małym chłopcem, ale jego ojciec miał 114 lat, zanim zmarł! Był królem swojej wioski w stanie Delta w Nigerii, więc mój mąż jest afrykańskim "księciem" moich marzeń.

Minęły cztery lata od naszego ślubu, a on w końcu wkrótce będzie mógł podróżować do Stanów Zjednoczonych, by być ze mną. Jako obywatelka USA jestem w stanie złożyć petycję w jego imieniu, a on w końcu będzie mógł zostać obywatelem amerykańskim, tak jak ja. Mogłam połączyć się z mężem wcześniej, gdyby nie prezydent urzędujący w czasie, gdy się pobraliśmy. W końcu jednak będziemy razem po tylu latach oczekiwania.